adampodg |
Wysłany: Nie 18:38, 13 Mar 2011 Temat postu: O Janie Wyplerze smakowity kąsek |
|
Miłośnikom Jana Wyplera przypominamy publikację z Alfabetu śląskiego, Bolesława Lubosza.
Wypler
Należał do poliglotów o bardzo szerokich zainteresowaniach. Odnosiłem czasa¬mi wrażenie, że ten niepozory, niski człowiek, który spod grubych okularów patrzał jakby ze zdumieniem na otaczający go świat, znał chyba wszystkie języki świata. W każdym razie Jan Wypler o każdym - nawet najbardziej egzotycznym - potrafił powiedzieć coś bardzo interesującego.
Ciekawość językoznawcza rozbudziła w nim miłość do literatury pięknej, ponie¬waż intrygujących go autorów pragnął czytać w oryginale. Od tej fascynacji był już tylko krok do sztuki translatorskiej. Początkowo tłumaczył poetów z francu¬skiego na niemiecki; najchętniej jednak z niemieckiego na polski i z polskiego na niemiecki. Debiutował w 1916 roku przekładami poezji Leopolda Staffa w pismach niemieckich i austriackich, m.in. w "Gralu" i w "Osten", gdzie rów¬nież publikował własne próby literackie.
W okresie powstań śląskich i plebiscytu z wielkim zaangażowaniem opowiedział się po stronie polskiej, biorąc czynny udział w akcji propagandowej, Robił to, co potrafił najlepiej: współredagował polskie czasopisma wydawane w języku niemieckim: "Oberschlesische Grenzzeitung - Górnośląska Gazeta Graniczna" i "Der Weisse Adler - Orzeł Biały", Ten nauczyciel niemieckich gimnazjów we Wrocławiu i w Zabrzu od 1920 do 1923 był równocześnie redaktorem naczel¬nym miesięcznika "Most - Die Brücke", na łamach którego opublikował w przekładach własnych na język niemiecki wiele znakomitych wierszy polskich oraz fragmentów prozy, m.in. Juliusza Słowackiego, Jana Kasprowicza, Kazi¬mierza Tetmajera, Władysława Orkana.
Jednak największą sławę zyskał później już jako tłumacz z języka chińskiego i japońskiego. Natomiast w powojennych gimnazjach polskich uczył języków obcych (głównie niemieckiego i francuskiego) nie wyłączając łaciny. A ponie¬waż był ekscentrykiem chodził często po ulicach Katowic z rozpiętym, czarnym parasolem, choć nie padało, ani nie świeciło słońce. Widocznie Wypler nie chciał być kpem przysłowiowym: "Kto u nas w drogę idzie bez opończy, ten się od «k» zaczyna, a na «p» się kończy” (Kiep). Uczniowie nazywali go Parasolem i często gęsto próbowali zadrwić z niego i to z sukcesem. Przychodziło im to z łatwością, ponieważ profesor był człowiekiem łatwowiernym. Powiadali wów¬czas, że zrobili z niego "parasola".
Bywałem dosyć często w jego towarzystwie i przypominam sobie dwie niezwy¬kłe rozmowy, jakie przeprowadził. Pierwszą z Wilamem Horzycą, kiedy ci dwaj panowie porozumiewali się ze sobą za pomocą znaków, ponieważ mówiono o teatrze chińskim; natomiast druga z Hermannem Buddensiegiem (wieloletnim redaktorem i wydawcą "Mickiewicz-Blätter" - periodyku wychodzącego w Hei¬delbergu), który akurat kończył przekład "Pana Tadeusza". Ta ostatnia rozmo¬wa miała nawet pewne humorystyczne akcenty, kiedy Wypler próbował wytłu¬maczyć Buddensiegowi, że "puszcza dziewicza", to wcale nie dziewica, co się puszcza.
Od chwili przejścia na emeryturę co roku wyjeżdżał w porze wiosenno-letniej na Półwysep Helski - przeważnie do Kuźnicy - gdzie przebywał od czerwca do końca października. Najpierw jechały nad morze skrzynie pełne ksiąg, a za nimi nasz zasumowany sinolog. Ponieważ kilkanaście lat jeździłem z rodziną do tej samej wioski rybackiej, nasze rozmowy miały zasięg przekornej amplitudy od platońskich dialogów po wiadomości z balii kumoszek z Windsoru.
Zbierałem również dla niego przedziwną, brązową roślinność, pachnącą jodem, którą morze wyrzucało na brzeg po deszczach i burzy. Profesor suszył ją i uży¬wał później w katowickim domu, jako dodatek do kąpieli.
Należał do rodziny wielkich samotników, niezrozumiały nawet przez tych, którzy mu dobrze życzyli.
[Bolesława Lubosza „Alfabet śląski”, Katowice 1995]
WYPLER JAN Ur. 14 maja 1890 w Kochłowicach pod Katowicami. Po matu¬rze w bytomskim gimnazjum klasycznym (1911) studiował filozofię, slawisty¬kę, germanistykę i sanskryt na uniwersytetach we Wrocławiu i Kilonii. Wybitny znawca języków starożytnych, a także języka chińskiego, angielskiego i francu¬skiego, nie mówiąc już o niemieckim. Debiutował w 1916 przekładami poezji Leopolda Staffa w pismach: niemieckim "Gral" i austriackim "Osten". W okre¬sie plebiscytu brał czynny udział w polskiej akcji propagandowej. Wydawał pi¬sma dwujęzyczne: "Oberschlesische Grenzzeitung - Górnośląska Gazeta Gra¬niczna", "Der Weisse Adler - Orzeł Biały", "Most - Die Brücke", gdzie po¬mieszczał między innymi wiersze Słowackiego, Kasprowicza, Tetmajera i prozę Orkana. Po 1922 r. pracował w polskich gimnazjach. Podczas okupacji nie podpisał Volkslisty i utrzymywał się z tajnego nauczania języków obcych. Po wojnie zajmował się wyłącznie pracą literacką. Pisał po polsku i po niemiecku. Na niemiecki przetłumaczył m.in. powieść Orkan a "Das grosse Sterben", Sło¬wackiego "Anhelli" i "Der Monch", Wyspiańskiego "Die Richter", Kasprowi¬cza "Hymnen", kilkanaście książek chińskich a nawet wybór wierszy japoń¬skich. Zmarł 24 grudnia 1965 r. w Katowicach-Bogucicach.
[Bolesława Lubosza „Alfabet śląski”, Katowice 1995] |
|